poniedziałek, 16 czerwca 2014

Marzenie spełnienia.

"Dlaczego żyje. Dlaczego ona oddycha. Dlaczego nie odpięto jej od tlenu tego świata.  Dlaczego ona żyje. Dlaczego dla niej nie skończył się świat wczoraj o dwudziestej szóstej osiemdziesiąt cztery? Dlaczego nic nie dzieje się po mojej wszechwiedzącej myśli. Ja Los nie mam już żadnej kontroli nad Wami. Nie mam... Moja księga spłonęła w radościach świata. Będzie koniec. Czuję to w kościach. Nie wiedziałem, że jednak nie mam nic do powiedzenia w tym koszmarnym świecie. Wszystko jest do dupy. Zawsze wszystko odwraca się w gówno. Zawsze coś nie wyjdzie. Mam już tego dość. I jej też wyszło. Przecież miało być inaczej. Przecież miałem być panem jej losu. No przecież..."

   - Och, zamknij się! - wykrzyknęła Anastazja. Obudziła się w środku nocy. Siedziała na łóżku. Pierwszy raz od dłuższego czas nie była zdołowana przebudzeniem. Było to dziwne uczucie, ale takiego teraz potrzebowała. Nawet nie zorientowała się, że przed sekundą krzyczała na całe gardło. Na szczęście nie obudziła starej Sary. W sumie o tej kobiecie warto wspomnieć. Była bardzo stara. Jej twarz była obleczona promykiem słońca. Jej oczy były kiedyś chyba niebieskie, ale z wiekiem zmieniły kolor na sinomorki. Taki kolor kojarzy się z morzem północnym. Miała czarne włosy z pasemkami siwizny. Na twarzy było wiele zmarszczek i Anastazji przypominała mopsa. Była bardzo niska, przygarbiona, spracowana. Ale pomimo to Anastazja bardzo ją lubiła. Na prawdę, była dla niej jak surowy rodzic, ale w końcu rodzic.

Spojrzała na zegar z rozbitą szybką wiszący nad drzwiami - była piąta rano. Nie chciało jej się spać. Nie miała już żadnych książek, nie miała ochoty rysować. Leżała i patrzyła w sufit. Nagle coś ją rozbudziło: " Jeśli mam już pieniądze na wyjazd (mam, bo babki się zlitowały, ale mniejsza) to czy nie powinnam znaleźć piosenki na konkurs?" Pustka w głowie. Pusta bez dna. Co można zaśpiewać na prestiżowym konkursie we Francji po polsku? Co trzeba wziąć pod uwagę? Musi być coś zaskakującego, a jednocześnie swojskiego dla nich. Co mamy wspólnego z nimi: konstytucję w tym samym roku uchwaloną, może jakiś malarzy, czy coś, Chopina, trudny język... Wróć! Chopin?

 -Właśnie, już wiem "Marzenie".

Wybiegła z pokoju. Biegła przez korytarz, nie patrzyła co się dzieje, zapomniała, że jest piąta rano. Biegła. Chciała podzielić się tą myślą z du Barrym. I wtedy jakby spadło na nią wiadro lodowatej wody. Gdzie jest pokój du Barry'ego? Boże, przecież jest piąta rano. Nie mogła pójść ani do niego, ani do Simona. Nie wiedziała co ma zrobić. Stała na środku korytarza w spranej koszuli nocnej z staroświeckimi rękawami. Jedyne co przyszło jej do głowy było sprawdzenie w nutach pana Władka, czy nie ma "Marzenia"? Biegał z powrotem do pokoiku. Wpadała jak burza. Własnie Sara wstała.

- Dzień dobry - powiedziała i położyła się na podłodze, aby znaleźć pudełko pod łóżkiem.
- Dzień dobry - odpowiedziała z zaskoczeniem woźna. - A od kiedy wstajesz tak wcześnie? - zapytała.
- Miałam olśnienie - odparła Anastazja. Sara zmierzyła ją wzrokiem i pokiwała głową wychodząc z pokoju. 
Anastazja znalazła stare pudło. 

Otworzyła je i poczuła zapach tamtego świata. Tamtego wojennego świata. Hmm nie ma to jak rozmyślać o wschodzie słońca. Postanowiła pójść z tym pudłem do sali z fortepianem. Wzięła pudełko pod pachę i pobiegła. Nadal było cicho i mrocznie. Biegła przez pół ośrodka, aż znalazła się pod drzwiami do auli. Jak zawsze była otwarta. Drzwi zaskrzypiały i Anastazja zobaczyła wnętrze. Nic się nie zmieniło, czas nie ruszyła się tu ani o sekundę. Siadła na koślawym krześle przy fortepianie. I własnie wtedy zobaczyła, że aula ma taras. Postanowiła zobaczyć, jaki jest z niego widok. Wstała i nieuważnie strąciła pudełko z fortepianu. Wtedy zobaczyła zdjęcie całej rodziny. Matka z ojcem i między nimi ona. Łza zakręciła jej się w oku, ale nie rozpłakała się, musiała być silna. Znalazła nuty i tekst. Poszła do drzwi na taras i otworzyła je. Poranek był bardzo chłody, bo była już późna jesień. Listopad, ale w tym roku był niewątpliwie wyjątkowo ciepły. Gdy otworzyła drzwi uderzyła ją fala zimnego powietrza. Na zewnątrz był półmrok. Dopiero słońce przedzierało się leniwie gdzieś tam daleko za lina horyzontu. Wróciła do fortepianu i zaczęła grać. Potem oswoiła się już z tonacją zaczęła śpiewać:
Gdybym ja była słoneczkiem na niebie, 

nie świeciłabym jak tylko dla ciebie.

Ani na wody, ani na lasy, 
ale po wszystkie czasy 
pod twym okienkiem i tylko dla ciebie, 
gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie.
Ani na wody, ani na lasy, 
ale po wszystkie czasy 
pod twym okienkiem i tylko dla ciebie, 
gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie.

Gdybym ja była ptaszkiem z tego gaju,
nie śpiewałabym w żadnym obcym kraju.
Ani na wody, ani na lasy, 
ale po wszystkie czasy, 
pod twym okienkiem i tylko dla ciebie, 
czemuż nie mogę w ptaszka zmienić siebie?
Ani na wody, ani na lasy, 
ale po wszystkie czasy 
pod twym okienkiem i tylko dla ciebie, 
gdybym w słoneczko mogła zmienić siebie.
Gdybym ja była słoneczkiem na niebie, 
nie świeciłabym jak tylko dla ciebie.

Ta piosenka zawsze  była dla niej w jakiś sposób słodka. Śpiewała ją jak była mała, zawsze jej marzeniem było wyrwać się z domu i być niezależną. Czy los zawsze w takich momentach musi być posłuszny?
Śpiewała jeszcze kilka razy, aż usłyszała dzwonek na lekcje. Zamurowało ją. Dlaczego czas musi tak szybko lecieć? Nie miała czasu. W koszuli nocnej biegła przez korytarze tym razem pełne ludzi. Nie oglądała się za siebie. Dobiegła do pokoju. Założyła sukienkę i wzięła do ręki trzewiczki. Pobiegła do klasy. 

Na szczęście spóźniła się tylko chwileczkę, a lekcja była z du Barrym.
- Przepraszam za spóźnienie - wysapała.

Zmierzył ją wzrokiem.
- Niech pani zostanie po lekcji.

Była historia. Wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Nie słuchała co pan du Barry mówi. Przeczytała kilkanaście stron i zabrzmiał dzwonek.

Podeszła do biurka.
- Masz już drugą piosenkę? - zapytał.
- Tak. "Marzenie" - odpowiedziała. - Nawet dziś ćwiczyłam.
Du Barry popatrzy na nią.
- Dobrze. Mam nadzieję, że wierz, ze konkurs jest za cztery dni.
- Co?! - nie wiedziała co powiedzieć.
- A my wyjeżdżamy za trzy, więc musimy zrobić próbę.
Anastazja wyszła z klasy nie wierząc w to co usłyszała. Z jednej strony była szczęśliwa, ale z drugiej ...

2 komentarze:

  1. Ciekawe :) I interesujące. Mam jedną uwagę - przeczytaj całość zanim opublikujesz bo gdzieś tam był błąd że nie napisałaś jakieś literki itp. :) Poza tym fajne

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiaszcze ♡ kocham to i czekam niecierpliwie na kolejną notatkę :)
    Weny życzę
    J.M.

    OdpowiedzUsuń