czwartek, 8 maja 2014

Sprane prześcieradło.

Jesteś silna na ile potrafisz się podnieść ...
.... Jesteś silna na ile przeżyjesz

Następnego dnia wróciło wszystko ... Wróciła szara codzienność... Szare jak sprane prześcieradło. Pierwszy raz od jakiegoś czasu miała sen. Śniło jej się, że spada z ogromnego budynku, ale było to cudowne uczucie. Spadając łapała małe iskierki. Leciała tak przez długi czas i nagle zobaczyła twarz matki.
Tego się chyba bała. Bała się tego najbardziej na świecie. Świat by nie istniał bez niej.... Nie widziała jej przez kilka lat... Nie zapomniała o niej nigdy... Nie zapomniała przez te wszystkie lata... Boli...
Anastazja otarła łzę i ruszyła na śniadanie. Na korytarzu było tłoczno.
Gdy weszła do stołówki nie było żadnego wolnego miejsca, więc usiadła na samym końcu obok starszego od niej chłopca. Nie patrzyła się na niego, ale on  nie spuszczał z niej spojrzenia. Anastazja nie wytrzymała:
- Możesz przestać!?
- Yyy .. tak jasne ... - zaczerwienił się chłopak.
Anastazji zrobiło się dziwnie.
- Przepraszam .... - wyjąkała. - A tak w ogóle jestem Anastazja.
- Wiem - odpowiedział.- Wszyscy wiedzą. Nie jesteś tu za karę, ciekawe ....
Nie dokończył. Rozbrzmiał dzwonek. Lawina chłopców wolnym monotonnym krokiem sunęła w stronę klas. Anastazja szła tą chmarą.
Doszli w końcu do sali lekcyjnej. Wszedł du Barry.
- Panna Leszczyńska zostanie po lekcjach - powiedział nauczyciel.
Po klasie przeleciał głośny pomruk. Anastazja miała świadomość,  po co ja wzywa.
- Dziś będziemy uczyć się czym jest sztuka. Zaczniemy od rysunku. Anastazja - krzyknął pan du Barry. - Rozdaj kartki i ołówki.
Anastazja chwyciła pomoce i ruszyła maratonem przez klasę.
Ze wszystkich stron słyszała  dzikie pogwizdywania, wzdrygania się z obrzydzenia. Czuć było smród tanich papierosów.
Postanowiła rysować tak, jak w czasach dobrych, w czasach świetnych, które były oddalone od niej o miliony lat świetlnych... i to najbardziej bolało.
Postanowiła namalować utwór. Namalować to, co grało w jej duszy, ale czy potrafiła to robić?  bo jak można zmaterializować lęk ... cierpienie ... rozpacz ... tęsknotę .... brak zrozumienia ...
Była cisza.
To znaczy w głowie Anastazji. Perfekcyjne skupienie było tak mocne, że aż namacalne. To jaj pomogło. Wiedziała, że musi wylać to na papier, bo nie ma sił o tym mówić, a jeśli się tego nie pozbędzie ... nie wiedziała, co się stanie, nie wiedziała, co będzie z nią za kilka minut. Taka była prawda.
- Teraz może, Olaf, pozbieraj prace- powiedział du Barry.
Anastazja dopiero zdała sobie sprawy, że jej uczucia przelane na papier będą oglądane, bezczeszczone, zdzierane bezwstydnym wzrokom recydywistów bez przyszłości.. ale czy ona nie jest jedna z nich? Czyż nie siedzi miedzy nimi, czy nie staje się taka jak oni, czy nie zdaje sobie z tego sprawy? Może i zdaje, ale nie dopuszcza tej myśli ...
- Dajesz, czy nie? ile mam czekać? - był to głos Olafa. Znała już go. Opryskliwy nerwus, w sumie, jak większość tu.
- Tak, proszę - powiedziała.
Nauczyciel rozwiesił prace na tablicy. Anastazja starała się nie patrzeć na swój rysunek, przeglądała wszystkie, jeden za drugim ...
W większości były to  czołgi, wulgarne "ozdobne" hasła propagandy ...
- A więc tak, chwiałbym omówić wszystkie Wasze prace. A więc zacznijmy od początku - tu wskazał na pracę pierwszą od lewej. -  Tu widzimy czołg. Co przez to chciał wyrazić artysta? - zapytał wychowawca.
- Że wojna jeszcze trwa. Jeśliby nie  trwała to nie kisilibyśmy w więzieniu - zakrzyczał pewien chłopiec.
Pan du Barry nie odpowiedział na zaczepkę.
- A na tym obrazku ... - urwał. Wpatrywał się na rysunek Anastazji. - Kto to narysował? - Zapytał po chwili milczenia.
- Ja... - powiedziała Anastazja.
- Więc yhmmm co chciałaś przez to  wyrazić? -zapytał.
Rysunek przedstawiał krwawą scenę. Przedstawiał Niemca strzelającego do Żydów.  Choć Anastazja dostała tylko trzy kredki: czerwoną, niebieską i czarną, udało jej się przedstawić ból i nienawiść.
- A co? Źle narysowane? Dawno nie rysowałam, ale moja matka uczyła mnie rysunku  ...- głos utkwił w gardle.
- Nie, nie broń Boże, genialna praca, tylko .... dlaczego narysowałaś Żyda i Niemca?
- W Warszawie było to na porządku dziennym ... Nie udało się ... Większość poniosła śmierć...
Nie odpowiedział.
Rozbrzmiał dzwonek. Chłopcy wybiegli z klasy ... Anastazja poczołgała się do katedry.
- Chciałem z Tobą porozmawiać o tym, co stało się ostatnio...
- Nie rozumieniem - wyjąkała.
- O Twoim talencie. O twoim głosie. O tym, że śpiewasz jak anioł.
Anastazję zatkał. Nie wiedziała, czy świat nagle zmienił przyspieszenie, czy ona zastygła na wieki ...
- Postanowiłem pomóc go rozwinąć, jeśli chcesz... Kiedyś nauczałem w domach śpiewu, więc mogę Ci pomóc - zaproponował.
Anastazja nie oprzytomniała. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Ale ja Cię nie zmuszam ...
- Ależ oczywiście, ze się zgadzam ! To cudowne...

1 komentarz:

  1. Ach...Piękne! Cudowne. Nie wiem co by Ci tu napisać...Znowu kilka literówek. Polecam przed dodaniem rozdziału go przeczytać i dopiero dodać. Ale ogólnie super. :D

    OdpowiedzUsuń