czwartek, 8 maja 2014

Ziarno odzyskane.

Świat jest podły, świat nieczułym jest, świat staje się nie zdawać sprawy, z tego co się stało ... Nigdy nie będzie dobrze ....

Anastazja wróciła na lekcje. Cały czas zastanawiała się, co teraz pan du Barry robi z JEJ nutami. Czy już je spalił, czy pokazał je dyrektorowi.. ale przecież to, co najcenniejsze spoczywa pod łóżkiem, nie ma co się przejmować.
Ostatnia lekcja. Ostatnie męki w dusznej klasie z półgłówkami. Matematyka na poziome ośmiolatka. Anastazja wyciągnęła książkę i zaczęła czytać. Z zamyślenia wyrwał ja dzwonek. Spakowała rzeczy i postanowiła wyjść do parku.
Park szkolny wydawał się bardzo stary, ale i też bardzo zaniedbany. Zarośnięte ścieżki prowadzące do obskurnych budynków gospodarczych obstawione były po obu stronach koślawymi ławkami z wybrakowanymi deskami.
Właśnie na jeden z nich usiadła Anastazja. Siedziała i wpatrywała się w wysoki mur okalający teren zakładu. Marzyła, o lepszej sytuacji ciesząc się z obecnej.
- Mogę się dosiąść?
- Yyy.. tak, proszę - był to wyskoki, przystojny chłopak o rok starszy od Anastazji, choć chodzący do jej klasy. Był przywódcą buntów, wszech lubianym kolegą.
- Słyszałem, że przyjechałaś tu nie za karę. W sumie trzyma to się kupy... nigdy do nas nie przydzielono dziewczyny...  Jesteś naszym dobrym duchem. Tak przynajmniej mówią, że to jakiś znak.
- Aha. No w sumie to lepsze niż wygrażanie mi i przypominanie, ze nie można tu trafić bez winy.
- A tak w ogóle jestem Simon - zaczerwienił się. - I możesz na mnie liczyć. Tu nie jest łatwo, albo masz kogoś znajomego, który cie ochroni, albo leżysz... - znów się zaczerwienił.
- Dzięki -odpowiedziała.
Rozmawiali jeszcze chwilę o nowym nauczycielu, aż nagle...
- Panno Leszczyńska! - głos należał do pana dyrektora.
- Tak, panie dyrektorze?- zapytała Anastazja.
- Doszły mnie słuch, ze kpi panna z naszego Napoleona. Więc, aby panienka lepiej poznała zasługi naszego cesarza ma panienka szlaban dziś wieczorem. Będzie panienka prała pościel SAMA - tu pozwolił sobie na ohydny uśmiech wykrzywiający jego twarz w okropny grymas. - To chyba nie powinno być trudne. Żegnam panienkę.
A więc Anastazja stawiła się wieczorem do pralni, gdzie czekała na nią góra prania, drewniana staroświecka balia i tarka. Ruszyła do pracy. Nie myślała co robi. Myślała tylko o nutach.
Po kilku godzinach pracy, z nudów przyszło jej do głowy, że może coś zaśpiewa. Przed wojną bywała w oprze a najbardziej zapamiętała operę Cramen,. Obejrzała się za siebie, czy nikogo nie ma i zaczęła śpiewać ulubiony fragment ...
L'amour est un oiseau rebelle
que nul ne peut apprivoiser,
et c'est bien en vain qu'on l'appelle,
A jej głos zabrzmiał jak dawniej - słodko, czysto, głęboko ...
s'il lui convient de refuser!
Rien n'y fait, menace ou prière,
l'un parle bien, l'autre se tait;
I wiedziała, ze jej troski zniknęły i żałowała, ze nie zrobiła tego przedtem...
et c'est l'autre que je préfère,
il n'a rien dit, mais il me plaît.
L'amour! l'amour! l'amour! l'amour!
I zapomniała, ze znajduje się w zapyziałej dziurze, w poprawczaku...
L'amour est enfant de Bohême,
il n'a jamais, jamais connu de loi,
si tu ne m'aimes pas, je t'aime,
si je t'aime, prends garde à toi!
I zaczęła tańczyć ...
Si tu ne m'aimes pas,
si tu ne m'aimes pas, je t'aime!
Mais si je t'aime ...
Coś upadło... W drzwiach stał pan du Barry. Parzył się w nią swym spojrzeniem nie z tego świata.
- Ja tu .... sprzątać mi kazali ... nie ... to... tylko sobie.. - Anastazja stała w poplamionej sukience i patrzyła błagalnie na wychowawcę.
- Gdzie się nauczyłaś śpiewać?
- Co? - Anastazję zamurowało.
- Pytam, gdzie się nauczyłaś śpiewać?
- Miałam kiedyś nauczycielkę w Polsce przed wojną, ale ...
- Może już wybiła godzina, żebyś wyrzuciła to z siebie ?
- Chyba tak - odpowiedziała. - A więc moja rodzina jest, to znaczy była starą rodzina szlachecką, maja mają jakąś tam ciotką była żona Napoleona I. Mój tata był uczonym, wykładał historię na uniwersytecie, ja miała wszystko, czego pragnęłam - miałam lekcję fortepianu, śpiewu, łaciny, francuskiego... ale wybuchła woja... uciekliśmy do Francji, ale postanowiliśmy wrócić. Mama postanowiła. Ona była prawdziwą patriotką. Mieszkaliśmy nadal w Warszawie. To było okropne... aż do 43 r. Musieliśmy uciekać pociągiem do Francji, ale ja nie zdążyłam na pociąg i zostałam w Polsce. Miałam nie całe 12 lat i całą Warszawę do obrony... tak to sobie tłumaczyłam - płakała. - Potem spotkałam Żyda,  który uciekł z Getta. Mieszkałam z nim na strychu jakiegoś niemieckiego budynku... bałam się strasznie. Żyd był bardzo dobry dla mnie. Dawał mi jedzenie, jak tylko coś znalazł. Był bardzo wykształcony, znał kilka języków i uczył mnie angielskiego. Miał na inie Władek. Mieszkałam z nim rok. Później uciekliśmy. Ja postanowiłam wstąpić do Szarych Szeregów. Walczyłam w powstaniu. Byłam łączniczką. Udało mi się ocalić te kartki, małą dziewczynkę, dwa niemowlęcia i kilka zwierząt. Po wojnie błąkałam się po Warszawie. Postanowiłam odszukać rodziców. Maiłam tylko rower. Wzięłam przedwojenne dokumenty mamy i postanowiłam pojechać do Francji, by ich znaleźć. Jakim cudem przeszłam przez granice. Dotarłam po wielu dniach tułaczki, spania w lasach, stodołach, u dobrych ludzi (od których dostawałam odzież, chleb i pieniądze) dotarłam do Paryża, później dowiedziałam się, że moi rodzicie nigdy nie trafili do Francji. Wtedy wysłałam list do pana Władka. Dał mi adres, gdzie (jeśli przeżyje) zamieszka po wojnie. Odpisał. Napisał, że załatwił mi jakieś miejsce we francuskim poprawczaku, i że to tylko na rok, później przyjedzie i zabierze mnie do Polski ... -zaczęła płakać. -  I będę w domu.
Ulżyło jej. Ulżyło. Teraz, kiedy szła już do pokoju Sarah, wiedziała, ze dobrze zrobiła. Wiedziała, że pan du Barry nie jest taki, jakiego go sobie wyobrażała. teraz będzie lepiej.

2 komentarze:

  1. Epickie *-* nie mam słów. Super *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. No muszę przyznać, że trochę mnie zaskoczyłaś historią głównej bohaterki *^* Śmieszy mnie trochę "Pan Władek" xd Dopatrzyłam się kilku literówek ale nie przeszkadzały za bardzo w czytaniu. Genialne!

    OdpowiedzUsuń