czwartek, 8 maja 2014

Opadająca mgła.

Rzecz wydarzyła się w 1947 r. na końcu świata, a konkretniej w zapyziałej wiosce francuskiej, której nikt bez potrzeby nie odwiedzał. Powodów było mnóstwo: wojna bardzo dotknęła to miejsce, brud, wysiedlenia, ale podstawowym powodem (przynajmniej według mnie) był jeden z budynków znajdujących się w tej wiosce: Męski Ośrodek Dla Młodocianych Recydywistów, czyli poprawczak i to ten, z najczarniejszych końców. 
Właśnie do bramy prowadzącej do tego przeklętego przez tutejszych budynku przybył mężczyzna w średnim wieku. Był to nowy wychowawca młodzieży tego ośrodka. Został wpuszczony do parku szkolnego przez starego woźnego, który nigdy się nie odzywał (legendy głoszą, że Niemcy w wojnę, za szpiegostwo obcięli mu język, ale czy to prawda? Tego nie wie nikt).
Ale nowy nauczyciel to nie ostatnia osobą, która nawiedziła tę szkole.  Druga osoba wzbudziła dużo więcej zainteresowania. Właśnie, gdy wychowawca z woźnym dotarli do drzwi poprawczaka przed bramą pojawiła się dziewczyna. Wzbudziło to poruszenie wśród ogółu uczniów, gdyż ta szkoła była WYŁĄCZNIE dla chłopców.  A tu przy bramie stała dziewczyna i wydawało się, że czeka na otwarcie jej.
Była to dziewczyna w wieku około piętnastu lat. Była średniego wzrostu, jej włosy były idealnie proste, rozwiane w kolorze dojrzałej czekolady w rozbłyskach słonecznego kasztanu , na głowie miała kapelusz słomkowy, jej oczy były bardzo ciemne i zdawały się nie mieć dna, miała aksamitna cerę, była bardzo szczupła, a w jej chodzie było coś szczególnego. Była ubrana w szarą sukienkę, trochę przykrótką, a w ręce trzymała stary szkicownik i skórzana torbę. 
- Pewnie znowu komuś matka umarła i przysłali siostrę - skomentował obecną sytuację pewien chłopak.
Dziewczyna szła przez park. Nie można było nie zauważyć jak frunie przez alejki prawie bezszelestnie, zdawała się być motylem, albo kolibrem.
Weszła do szkoły, do pokoju dyrektora, który nie był zaskoczony przybyciem dziewczyny. Po około trzech kwadransach wyszli razem i poszli przez obskurny korytarz z łuszczącą się farbą ze ścian i wydeptaną podłogą. Dotarli do auli, gdzie miało się rozpocząć rok szkolny 1947/48. 
- Uczniowie! -zaczął bezbarwnym tonem dyrektor. - Witam Was w nowym roku pełnym nowych doświadczeń. Wielu z Was nie ukończyło poprzedniej klasy, ale postanowiliśmy dać niektórym szansą i przepchnąć ich do następnej, aby nie zajmowali cennego miejsca. Przypominam, że nie wyszły z użycie kary z poprzednich lat, takie jak bicie prętem, szlabany i ..-tu pozwolił sobie na lekki uśmiech nienawiści - kozioł.
Uczniowie słuchali z zapartym tchem... to znaczy niektórzy. Większość rozmawiała, rysowała, bawiła się w berka ...
- Co do nowości w szkole mamy nowego nauczyciela, pana Armanda du Barry'ego . Będzie Was uczył za poprzedniego wychowawcę pana ..... yhmmm yyyyy mniejsza z tym. Aha, i jeszcze jedna zmiana. W tym roku do szkoły będzie uczęszczać także  dziewczynka - Anastazja Leszczyńska. W tej właśnie chwili sala zamarła. Jedni mieli uradowane, inni przerażone twarze, ale nikt nie zdołał się odezwać.
- ... będzie ona mieszkać z naszą panią sprzątaczką - Sarą.- zakończył pan dyrektor. 

 

1 komentarz:

  1. Trafiłam tu przez twój post na facebook'u i opłacało się :D Super się zaczyna. Genialnie piszesz~! Dobra lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń