Kochać, żyć, nie umierać, a jak umierać to spełnionym...
Będzie już lepiej. Tak będzie lepiej. Musi być w końcu
lepiej. Tak... będzie. Nie wiadomo jeszcze jak, ale stanie się to właśnie dziś.
Tak czuje, tak myśli.
Anastazja wstała z łóżka. Nie miała dziś żadnego snu ( i
chwała ci Panie!). Ubrała się w świeżą sukienkę i ruszyła do stołówki.
Rozmyślała o wszystkim. O wszystkim co ją boli i rani. O wszystkim, dzięki
którym jest silniejsza i w jakiś sposób lepsza. Po wizycie ojca i pierwsze
lekcji dotarło do niej, że nie wszystko stracone, że jest osoba, dla której musi
być dzielna, dla której nie może się poddać, nie może uciec, musi być cierpliwa
i musi się powstrzymywać przed różnymi celami – jej matka. Tak matka –
Katarzyna Leszczyńska z domu Chmielnicka. Matka i żona – szczęśliwa w związku
kobietą, której nagle runął świat, a co najgorsze, nie wie kim jest...
Rozmyślanie zakłócił gwar w stołówce. Anastazja rzuciła
okiem po obskurnym pomieszczeniu i znalazła miejsce obok Simona. Nie wiedziała,
czy może nim porozmawiać w
takim tłoku, więc poprosiła go, aby poszli do ogrodu.
Przez drogę prawie się nie odzywali do siebie. Usiedli na
swojej ulubionej ławce.
- Wiesz, pan du Barry uczy mnie śpiewu
- Serio ?! Ale jak, przecież to stary zgred – odpowiedział Simon.
- Dla mnie jest bardzo miły.
- Bo ty jesteś inna, jesteś ...
- No jaka? – zapytała Anastazja lekko zażenowana.
- Jesteś ... cudowna – odpowiedział i zarumienił się.
- Serio ?! Ale jak, przecież to stary zgred – odpowiedział Simon.
- Dla mnie jest bardzo miły.
- Bo ty jesteś inna, jesteś ...
- No jaka? – zapytała Anastazja lekko zażenowana.
- Jesteś ... cudowna – odpowiedział i zarumienił się.
Anastazja nie wiedziała co powiedzieć, na szczęście nie
musiała nic mówić, bo
właśnie odezwał się dzwonek na lekcje.
- Do przerwy – powiedział Simon i przytulił ją.
- Na razie – odpowiedziała Anastazja i poszła na matematykę.
- Na razie – odpowiedziała Anastazja i poszła na matematykę.
Nudy, nudy, nudy, nudy...
Tak, dobrze trafiła matematyka z dyrektorem. Nie ma co.
Rozwiązała wszystkie zadania na dziś i czytała książkę. Miała dyrektora w
głębokim poważaniu. Książka
była milion razy ciekawsza od zadawanych zadań z „życia”. Miała dość
wszystkiego i nie zamierzała go słuchać. Tak, zew buntowniczki, hmm albo
bardziej dziewczyny z przeszłością. Nie chciało jej się nic, więc nic nie
robiła.
Z pewnego rodzaju transu wybudził ją dzwonek na przerwę.
Wybiegła z klasy. Miała teraz się spotkać z Simonem. Chciała się z nim spotkać,
bo bardzo go lubiła i w ogóle był jedyna osobą z którą utrzymywała jakiekolwiek
stosunki.
Gdy dotarła do ich ulubionej ławki Simon już tam siedział. Na powitanie wymienili się uśmiechami.
Anastazji jakoś zrobiło się lżej na duszy. Usiadła koło niego.
- Jak tam matma z dyrem? – Zapytał.
- Nie wziął mnie do tablicy, więc fajnie, skończyłam książkę.
- Ja miałem francuski z du Barrym. Zrobił nam sprawdzian. Nic nie napisałem, a on dał mi ściągę. Serio. Nie mogłem w to uwierzyć. Jakbym nie napisał to wątpię, czy mógłbym to poprawić, a inaczej bym kiblował.
- Nie wziął mnie do tablicy, więc fajnie, skończyłam książkę.
- Ja miałem francuski z du Barrym. Zrobił nam sprawdzian. Nic nie napisałem, a on dał mi ściągę. Serio. Nie mogłem w to uwierzyć. Jakbym nie napisał to wątpię, czy mógłbym to poprawić, a inaczej bym kiblował.
Anastazja zamknęła oczy i wygrzewała się w słońcu.
- Jesteś piękna.
Nie wiedziała, czy to jej wyobraźnia, czy jednak to Simon.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego.
- Jesteś piękna i ...ważna dla mnie. Jesteś moją
przyjaciółką. Wiedz o tym.
Anastazja lekko się zmieszała, ale bardzo się ucieszyła.
- Ty też Simon jesteś dla mnie ważny. Jesteś
moim przyjacielem.
Przeszkodziłam dzwonek. Anastazja wstała, uśmiechnęła się
do niego i poszła do szkoły. Miała mieć teraz wychowanie fizyczne (czego nie
znosiła, bo jak można lubić wf, gdyż nie można zagrać sobie z
przyjaciółką tylko ze
spoconymi wyrostkami.
Czołgała się więc powoli do swojego pokoju po strój.
Otworzyła pokój , a na stoliku zobaczyła list:
Panno Leszczyńska !
Znowu będzie Pani zwolniona z lekcji z wiadomego powodu. Czekam na Panią tam, gdzie ostatnio.
Znowu będzie Pani zwolniona z lekcji z wiadomego powodu. Czekam na Panią tam, gdzie ostatnio.
A.Du Barry
Ucieszyła się, że znów będzie na lekcji śpiewu. Kochała
muzykę. Kochała śpiew. Kojarzyło się jej z wszystkim co dobre i ciepłe.
Naprawdę, rzecz tak mała i tak nie pozorna sprawiła, że Anastazja czuła się
potrzebna i kochana.
Pobiegła więc do pana du Barry’ego, który właśnie wchodził
do sali.
- Dzień dobry. Nauczona? – zapytał.
- Tak, chyba tak, śpiewałam to kiedyś.
- To dobrze, przyda się na jakąś okazję, a teraz chcę Cię o coś zapytać: czy zechciałabyś wziąć udział z konkursie w Paryżu. Rozumiem, że możesz się nie zgodzić, czy coś, ale przemyśl to jeszcze, dobrze?
- Oczywiście, że się zgadzam, pewnie nic nie wygram, ale nigdy nie byłam w Paryżu.
- Tak, chyba tak, śpiewałam to kiedyś.
- To dobrze, przyda się na jakąś okazję, a teraz chcę Cię o coś zapytać: czy zechciałabyś wziąć udział z konkursie w Paryżu. Rozumiem, że możesz się nie zgodzić, czy coś, ale przemyśl to jeszcze, dobrze?
- Oczywiście, że się zgadzam, pewnie nic nie wygram, ale nigdy nie byłam w Paryżu.
Anastazja nie wiedziała jak ma dziękować za powierzoną jej
szansę, by choć na chwilę wyrwać się z tego gówna do lepszego świata. Tak,
trzeba w to wierzyć. Trzeba, aby nie zmarnować sobie życia na dochodzeniu do
wniosku, że życie to jedno wielkie błoto bez przyszłości.
- Zaśpiewałabyś jedną piosenkę po francusku, a drugą po
polsku, jeśli się zgodzisz.
- Tak, tak dobry pomysł – odpowiedziała.
- To po francusku może "Vois Sur Ton Chemin", a drugą
wybierz sobie na następne zajęcia, dobrze? Masz tu tekst – podał jej
kartkę. Usiadł przy
fortepianie. – W jakiej tonacji? – zagrał dźwięk. – Może być?
- Tak, będzie dobrze.
- Vois sur ton
chemin
Gamins oubliés égarés
Donne leur la main
Pour les mener
Vers d'autres lendemains
- Dobrze, ale ten fragment delikatniej.
Więc śpiewała delikatnie, delikatniutko. Nawet nie zdążyła się
zorientować, jak skończyła śpiewać całość. W sercu było jej jakoś cieplej i
wierzyła, że jest dobrze.
- Bardzo dobrze. Chyba możemy
przyjąć taką interpretację.
Spróbujemy jeszcze raz?- zapytał.
- Tak, jestem gotowa – odparła i zaczęła śpiewać.
- Tak, jestem gotowa – odparła i zaczęła śpiewać.
Śpiewała jeszcze kilka razy, aż
zabrzmiał dzwonek.
- Leć już. Będę Cię zwalniał na
wychowaniu fizycznym. Konkurs jest za trzy tygodnie, więc musisz jak
najszybciej znaleźć drugi utwór.
- Dorze, postaram się. Dziękuję i do widzenia. – Anastazja wybiegła z sali i pobiegła do parku, aby spotkać się z Simonem.
- Dorze, postaram się. Dziękuję i do widzenia. – Anastazja wybiegła z sali i pobiegła do parku, aby spotkać się z Simonem.
Ale na ich ulubionej ławce go nie było.
Był on pod szopą i bił się z jakiś wyrośniętym chłopcem. Anastazja bała się
podejść, ale chciała mu jakoś pomóc. Na szczęście bójka w miarę szybko się zakończyła,
gdyż nieopodal szopy znalazł się jeden z wychowawców starszej klasy.
- Cześc, co Ty tu robisz? – zapytał zmieszany Simon.
- Czekam na Ciebię- odpowiedziała. – Po co się biłeś?
- Obraził moja matkę.
- Czekam na Ciebię- odpowiedziała. – Po co się biłeś?
- Obraził moja matkę.
Świetny rozdział! Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam :/ Niecierpliwie czekam na dalszą część!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jaką polską piosenkę wybierze Anastazja. Może okaże się w następnym rozdziale więc lecę czytać! Genialny rozdział jak zwykle. :)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :D
OdpowiedzUsuń